Karakorum

Karakorum

niedziela, 3 lipca 2011

Dzień 3. Ukraina

Lesio (email z trasy):


Ogrom przestrzeni. Pola pola pola.... Noc spokojna. Wreszcie obudzilo nas slonce. Udalo mi sie pstryknac wschod slonca. Wciaz czekamy na Roberta (motor) ktory spal dzisiaj w Przeworsku. Robert to ten czlowiek ktory ma spota (to pudeleczko ktore pokazuje tracka), dlatego pewnie sa niejasnosci co do naszej rzeczywistej lokalizacji. Mamy nadzieje ze wkrotce nas dogoni. Tym bardziej ze mamy jego opony, narzedzia i jedzenie, a jedzenie sam szykowal (sloiki ze scierwem, pycha). Jeszcze wam nie przedstawilem naszego cichego kompana, oto Tupacz.


Pozdrowienia z trasy.
Czuj Duch



Lecchu:

      Jedziemy sobie taś-taś. Przestrzenie niepojęte - pola po horyzont, drogi po horyzont, horyzont po.... Chłopcy na motorach ciągle z tyłu, to i nie śpieszy nam się jakoś specjalnie. Plan na dziś to dojechać do muzeum wojsk rakietowych - ot, przerobiona, nieczynna jednostka, która za słusznie minionych czasów broniła pokoju na świecie (za wolność waszą i naszą oczywiście). Dojeżdżamy doń już po godzinach otwarcia, pozostaje nam jedynie wkleić gdzieś grzecznie w krzaki i przeczekać do rana.



Dystans dnia: 498km (992km)



Wszelkie prawa do tekstu i fotografii zastrzeżone dla ich autorów.

Brak komentarzy: