Karakorum

Karakorum

środa, 10 sierpnia 2011

Dzień 41. Azowski klif

Lecchu:


      Ostatni dzień w Rosji. Otacza nas cywilizacja, taka na modłę zachodnią. Nudy. Dłużyzna. W zasadzie można skończyć pisać, bo końcówka powrotu nie różni się niczym zanadto od wycuieczki do Zgierza. To już nie wyprawa, a... rekreacja? Wczasy? Tak, to chyba dobre słowo. Nawet na granicy rosyjsko-ukraińskiej nie wydarza się nic spektakularnego - ot, popukali w kanistry czy puste i puścili do Ukrainy.


      Na nocleg zatrzymujemy się na nadmorskim klifie Morza Azowskiego. Klif jest spory, tak na oko 30-metrowy, także nawet nie ma jak zejść na plażę.


      Dziś ostatnia wspólna noc z Robertem - jutro nasze drogi rozchodzą się, gdyż my musimy wracać do Polski (terminy urlopów), zaś Roberto - chwilowy bezrobotny - postanawia jeszcze pozwiedzać nieco Krym.


Dystans dnia: 408km (13245km).



Wszelkie prawa do tekstu i fotografii zastrzeżone dla ich autorów.

Brak komentarzy: